Przygotowania przeszły bez problemów, czujesz że dasz radę przepłynąć, przejechać i przebiec… a jednak wciąż w głowie rodzą się demony „jak to wszystko ułożyć”, „czy o czymś nie zapomnę”. Postaram się nieco Cię uspokoić.
W triathlonie o wielu rzeczach trzeba pamiętać – fakt. Jednak wszystkie te działania są bardzo logiczne i prawdopodobnie nawet podczas swojego pierwszego startu będą przychodziły ci do głowy prawie automatycznie. W tym wpisie postaram się opisać co, jak i kiedy przygotować oraz na co zwracać uwagę przed i podczas zawodów. (więcej…)
Mocna, piękna i absolutnie zgodna z planem pierwsza połowa miesiąca, po której nastąpiła druga połowa, pełna bólu i z niewielką ilością treningu.
Zdaje sobie sprawę że ten wpis powinien pojawić się 2 tygodnie temu ale zwyczajnie nie dałem rady. Chciałbym jednak podzielić się tym co działo się w czerwcu. A trochę się działo. (więcej…)
Są treningi gorsze, są lepsze. Tak samo z zawodami. Czasami coś nie zagra, a czasami wręcz na odwrót. Dzień przed startem w Charzykowy jak i parę godzin przed startem wszystko mnie bolało. Odzywał się ból pięty, goleni i miałem nerwówkę związaną z logistyką wyjazdu. Ostatnimi czasy gdy wszystko szło pięknie to start wychodził kiepsko, dlatego tym razem domyślałem się, że może być fantastycznie. ;) I tak też było.
Przygotowania do wyjazdu zaczęły się tydzień wcześniej. Pierwszy raz miałem wieźć rower na bagażniku rowerowym, który musiałem dodatkowo pożyczyć od rodzinki (dzięki!!). Później, nie dość że stresowałem się, że nie zdążę odebrać pakietu (jechaliśmy w piątek wieczorem), to jeszcze zaczęło padać na mój rowerek… patrząc w tylne lusterko serce się krajało jak widziałem kapiącą z korby i łańcucha wodę. :( Biuro zawodów było otwarte do 21, a my na miejsce dobiliśmy kilkanaście minut przed zamknięciem. Nie dostałem swojego numeru, bo jak się okazało chip nie działał, więc dostałem zapasowy numerek, na którym nie było mojego imienia i nazwiska – to akurat mało istotne. Chciałem tego samego dnia złożyć rower w strefie zmian ale kolega powiedział że to nie jest dobry pomysł, bo dzięki obecności jeziora, rano będę miał wszystko mokre – mieli rację. #protip (więcej…)
Stojąc przed lustrem… tzn. siedząc przed komputerem i patrząc w Garmin Connect widać co było robione, a co nie. W zimę przygotowywałem się do debiutu w maratonie i zupełnie pominąłem dupogodziny na rowerze. Dlatego też przed moim pierwszym w życiu startem na ¼ IM nie mam specjalnych ambicji czasowych aczkolwiek skłamałbym jeśli bym napisał, że będę się obijał jak na sprincie w Gdyni. :)
Tak jak już pisałem, zacząłem czasami uczęszczać do pracy na rowerku. Stąd też w podsumowaniach tygodniowych są pewne ;) przekłamania w ilości czasu poświęconej na trening. Wiadome jest, że nie będę ich usuwał bo cyfra 15h per tydzień wygląda tak fajnie, że musi tam zostać. :) (więcej…)
Maraton za mną, więc najwyższy czas na zmianę priorytetów. Kilka dni majowych już minęło i jako że staram się być przejrzysty w tym co robię, napiszę poniżej kilka zdań co i jak.
Po pierwsze i najważniejsze – wracam do trenera. Fajnie było w zimę (choć piszę tak pewnie dlatego, że już się ona skończyła). Prawie nie jeździłem na rowerze, a na pływalnię chodziłem gdy miałem czas po wykonaniu wszystkich treningów biegowych. Dość łatwo przygotować się do maratonu gdy ma się jakąś dobrą książkę pod ręką i jeden główny start przed sobą. Jednak gdy spojrzysz na mój kalendarz startów to nagle robi się gęsto… bardzo gęsto. W dodatku każdy start ma inną ważność dla mnie, jest na innym dystansie albo… oprócz biegania ma elementy wodno-rowerowe. ;) Wciąż będę poznawał mądre książki ;) ale bez presji. Wierzę, że trener poukłada jakoś te klocki i wyjdzie fajny rok pełen przygód i dobrych wyników. :) (więcej…)