Hokus-pokus,
czary mary,
biegając spaliłeś
cztery browary!
Przebiegłeś/aś 15 kilometrów. Twój zegarek wie ile ważysz oraz ile masz wzrostu. Po biegu czytasz, że spaliłeś/aś 950 kcal. Ale ale… podczas treningu towarzyszył ci również telefon z odpaloną aplikacją fitness. Ten z kolei pokazuje 1200 kcal. Hmmmm, rzut oka do literatury, w której piszą, że średnio spalamy 50kcal/1km co dałoby 750 kcal. Naukowcy powiedzą, że spaliliśmy 10 kcal na minutę o ile nasz trening był w zakresie 130-150 bpm (tak tylko gdybam ;)). Jeśli liczymy swój codzienny bilans kaloryczny (oraz jemy w/g niego) i przyjmiemy dla własnej wygody najwyższą wartość (1200 kcal), to strzałka na wadze może pokazać nam, że gdzieś nastąpił błąd. A tego byśmy nie chcieli. ;)
Kiedyś można było spotkać się z sytuacją, że testujący zakładał na rękę różne modele zegarków jednej firmy, a po skończonym treningu otrzymywał wyniki różniące się nawet o 20-30%. Chcąc zrealizować jakiś cel chcemy wiedzieć mniej więcej ile tych kcal spaliliśmy, a przy tak rażącym błędzie nie da rady do niczego dojść. Obecnie sytuacja wygląda o wiele lepiej, jednak każdy jest inny, więc osoby tworzące algorytmy do takich obliczeń mają twardy orzech do zgryzienia.
5 metod mierzenia kalorii
Metod jest więcej. Poniższych 5 metod, to te najczęściej używane. Ułożone są od tej najmniej dokładnej.
1. Algorytm zbierający dane tempa i dystansu.
Najprostsza metoda kalkulacji używana gdy nie mamy podpiętego paska mierzącego tętna. Na podstawie wprowadzonych danych takich jak wzrost i waga wyliczany jest nasz wydatek kaloryczny. W tym wypadku nie jest brane pod uwagę wytrenowanie naszego organizmu co może bardzo mocno zakłamać wynik. Pod uwagę nie jest również brane ukształtowanie terenu. Bieg po płaskim, a bieg po górkach w lesie to dwa zupełnie różne biegi. ;-) Tego typu rozwiązanie najczęściej możecie spotkać u osób biegających, np. z telefonem, bez paska do mierzenia tętna.
2. Algorytm mierzący wydatek energetyczny na podstawie bicia serca
Stosowany na przykład w zegarku FR60. Wspomniany zegarek wyświetla zużycie kalorii na podstawie analizy naszego bicia serca. Sama kalkulacja działa na podstawie opatentowanego sposobu producenta (Garmina). Całość została wymyślona tak, by działała bez udziału danych jak dystans i tempo biegu. W książkach można spotkać informację, że ilość spalonych kalorii zależy od intensywności treningu, a nie samego dystansu co oczywiście ma sens, dlatego też ta metoda okazuje się dokładniejsza od poprzedniej.
3. Algorytm Firstbeat (1-wszej generacji)
Metoda ta sprawdzała się u początkujących biegaczy, jednak wraz ze wzrostem wytrenowania zawodnika błąd wyliczeń powiększał się. Metoda ta była używana w starszych modelach zegarków, np, Garmin 310XT. Od wprowadzenia modeli FR410 i FR210 (czyli od końcówki 2010 roku) stosowano już metodę drugiej generacji.
4. Algorytm Firstbeat (obecny – 2-giej generacji)
O tej metodzie możesz poczytać na stronie firmy Firstbeat. W korespondencji mailowej, finowie potwierdzili, że obecnie stosowania jest wciąż 2-ga generacja algorytmu tyle, że rozbudowują ją o kolejne elementy. Na początku algorytm brał pod uwagę takie dane jak waga, wzrost, tętno i prędkość.
5. Rozbudowane algorytmy w najnowszych urządzeniach
Ten sposób na chwilę obecną jest dodatkiem do sposobu numer 4. Pozwala on na dokładniejszy/prawdziwszy wynik spalanych kcal dzięki rozbudowanym algorytmom dodawanym do najnowszych serii zegarków. Swoje rozwiązania ma zarówno Garmin jak i Polar. W przypadku Polara należy wykonywać konkretne ćwiczenia. W Garminie zegarek na podstawie pierwszych 10-15 minut naszego treningu oblicza nasze VO2max. Nie potrzeba żadnych dodatkowych czujników ponad te, których używamy na co dzień, tj. zegarek + pasek HR. Większość funkcji w nowych edycjach zegarków ma takie same nazwy jak użyte tutaj. No cóż. Korzystają z ich technologii i nie silą się na własne nazwy (a może zwyczajnie nie mogą zmieniać nazewnictwa?).
Podsumowanie
Obecnie bardzo wiele osób może sobie pozwolić na zakup zegarka z GPS. Najtańsze modele (te za kilkaset pln) znanych producentów posiadają wszystkie nowinki dzięki którym pomiar powinien być dość dokładny. Znajdziemy w nich zarówno GPS jak i pasek HR i właściwie to tyle. Nic więcej nie potrzeba oprócz wprowadzenia prawidłowych danych do urządzenia (wzrost, waga) i wyjścia na trening. ;) Osobiście gdy podaje własną wagę i skok jest co 2 kg (tzn. mogę wybrać 86 lub 88 kg) to zawsze wybieram mniejszą wartość, bo wydaje mi się, że jednak te zegarki wciąż minimalnie zawyżają ilość kalorii spalanych na treningach… albo po prostu ja za dużo jem. ;)
Bardzo dziekuje za przydatne informacje. Osobiscie uzywam Polara M400 do roznych rodzajow atywnosci i o ile przy rowerku, biezni itp ( podejrzewam, ze chodzi o to iz wtedy „lapie” sygnal GPS ) podawane wartosci wydaja sie bardzo wiarygodne to na basenie – zarowno przy plywaniu jak i aqua aerobiku wydaja sie byc sporo zanizone. Czy mozna ufac, np takiemu odczytowi 40 minut plywania ( wolnego ) stylem klasycznym ( niemoznosc odczytania tetna bo pas H7 na basenie zwyczajnie nie dziala) kobieta lat 45 waga 96kg spalone tylko 130kcal?? Osobiscie mysle ze plus minus 300. Kto ma racje zegarek czy ja?
Seredcznie pozdrawiam i z gory dziekuje za odpowiedzi.
Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Mi w 60 minut na pływalni (2km przepłynięte) wywala 500 kcal. Wszystko zależy od intensywności a jeśli zegarek widzi, że metrów jest przepłynięte mało, to nalicza mało kalorii. Błąd może być ogromny, bo dla kogoś 100m w 1:45 to wolno a dla drugiej osoby w 3 minuty jest szybko i serce mu przy tym wali jak szalone. :)
130 kcal to faktycznie mało jak na 40 minut wysiłku na średniej intensywności. Też strzelałbym w 250-300. :)
Mój Polar szaleje.
Muszę jeszcze wykonać testy, ponieważ wczoraj przywracałem mu ustawienia fabryczne, ale pokazuje, że od godziny 15:00 do 0:00 wykonałem 68% dziennej aktywności. W tym 5km biegu. I przy tym wszystkim podobno spaliłem 2484 kalorie, co jest raczej niemożliwe :P
Też mam Polar m 430. Zegarek leżał na stole przez 7h, podłączony do ładowarki. Rano zakładając go miał już 345 spalonych kalorii. To liczenie nie jest miarodajne.
pamiętaj że nawet jak byś leżał cały dzień, to twój organizm działa i zużywa kalorie :)
Mam takie może głupie pytanie, ale cóż…
Po co w ogóle używać opaski (pomijając liczenie kroków, żeby wiedzieć jak aktywni jesteśmy w ciągu dnia), na co wam wiedza ile spaliliście kalorii. Zakładając że wyliczyliście swoje zapotrzebowanie kaloryczne i wasza aktywność jest już w ta kalorykę wliczona, to po co ta opaska? Biorąc pod uwagę że teraz jest ogólny szał na te opaski a w sumie nie wiem po co ludziom ta wiedza (z tego co próbowałam się dowiedzieć ogólnie ludzie używający opaski tez nie wiedzą). Co wam da że spaliliście np 500 kalorii, jak i tak macie wyliczone zapotrzebowanie, nie wspominając o sytuacji kiedy nie ma wyliczonego zapotrzebowania.
Ile osób tyle powodów. Wiele osób to mobilizuje, uczestniczą nawet w jakichś wyzwaniach gdzie przecigują się w liczbie kroków. To co jest fajnego w tego typu pomiarach (HR, kroki) to statystyki, tj. gdy możemy sobie zobaczyć jak kształtował się nasz ruch na przesztrzeni np. ostatnich 24 miesięcy.
„Po co w ogóle używać opaski”[..]”na co wam wiedza ile spaliliście kalorii.”[..]”nie wiem po co ludziom ta wiedza”[..]”Co wam da że spaliliście np 500 kalorii”.
No to objawiam wiedzę :)
Ćwiczenie, ćwiczeniu nie równe.
Miałem kolegę. Ćwiczyliśmy razem. Niby te same ćwiczenia. Te same ilości. Ale po ćwiczeniach on miał ledwo kropelkę potu na czole, a ze mnie się lało i siedziałem styrany.
A on twierdził, że „ćwiczy to samo co ja” :)
W końcu kupiliśmy pulsometry (najtańsze, z Lidla za 70 zł) i dopiero wtedy zobaczył w podsumowaniu dnia, kto w tym samym czasie spalił więcej kalorii, czyli kto ćwiczył „bardziej”, a kto się tylko opitalał.
Ja nie potrafię i on też WYCZUĆ tej intensywności.
I po prostu mamy CEL spalić na danym treningu konkretną ilość kalorii. A to zależy od DNIA bo czasami masz dużo energii i siły i masz wysoką intensywność i spalasz zadaną ilość po 30-40 min. A czasami WYDAJE CI SIĘ, że masz tę samą intensywność ale patrzysz po 40 min. a tu jeszcze nie masz SPALONEJ ZADANEJ ILOŚCI KALORII czyli wiesz, że musisz popracować trochę dłużej.
Dopiero po kupnie pulsometra zacząłem chudnąć.
Wcześniej to były takie ćwiczenia „w próżnię, w ciemno” coś tam sobie machałem ale nie wiedziałe NIC o tym czy jest wystarczająco intensywne czy nie jest, czy jest wystarczający czas czy nie jest, czy spaliłem coś czy tylko mi się wydawało, że to był odpowiednio intensywny trening. To było takie ćwiczenie… bezcelowe, takie w pustkę, na „widzi-mi-się”.
Dzięki pulsometrowi i ilości spalonych kalorii pojawił się KONKRET. Konkret BEZPOŚREDNI, NA BIEŻĄCO.
A jeszcze ta zarypista funkcja 'pipkania’ gdy tętno spada poniżej zadanego. No rewelacja, już nie ma, że się zamyślisz, zawiesisz pomiędzy seriami tylko pipczy i się „zrywasz” do następnej serii.
Niestety po kilku latach ten pulsometr… zdechł i co ciekawe nie mogę znaleźć innego, który miałby TAK UŁOŻONE FUNKCJE i sposób ich działania, jak ten z Lidla :/ (i żeby przy okazji nie kosztował „miliona monet”).