Psychika robi człowiekowi różne figle. Jak zaczyna się biegać, to każdy przebiegnięty dystans jest sukcesem. Każde zawody, które ukończymy to święto. Każdy medal do kolekcji zamienia twarz w banana. Gdy jednak na dobre zaznajomimy się z dystansem i chcemy więcej, pojawia się presja czasu. Już nie chodzi o to, by dobiec. To nam nie wystarcza. Chcemy kręcić lepsze czasy, chcemy biec szybciej, męcząc się mniej… choć finalnie chodzi o to, by biec jeszcze szybciej i zmęczyć się, oooooj skatować się byle cyfry na tabeli wyników się zgadzały. I to wcale nie jest chore. To nie jest żadna mega ambicja, a zwykła chęć bycia lepszym od siebie sprzed miesiąca czy roku. Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli stoimy w miejscu, to tak naprawdę się cofamy. Jeśli człowiek ma pewne plany, to nie może stać w miejscu. Trzeba przeć do przodu – rozważnie i z głową ale bez wymówek i ociągania się.
Dzisiejszy bieg powinienem zaliczyć do udanych. Nastawiłem się jednak na zbyt ambitny wynik, którego nie osiągnąłem. Chciałem zrobić to, co planowane było na listopad i trochę się spaliłem. Poniżej wykaz kolejnych kilometrów na trasie. Po wykresie średniego tętna nikt mi nie powie, że odmówiłem walki ;) Jest coś niepokojącego w tym wszystkim. Niedawno biegłem 7 km po Rumi w podobnym tempie jak dzisiejszą dychę. Średnie tempo było takie samo ale tętno sporo niższe (HRavg=163). Będzie potrzebna głębsza analiza tego tematu. Jak sam na to patrzę to chyba (jak zwykle) zbyt ambitnie wystartowałem, poniżej 5:00’/km i później trzeba było cisnąć dalej. Dobrze, że ostatni kilometr jakoś poszedł… czyli były siły na finiszowanie ;)
Km | Czas | Śr. tempo | Najlepsze tempo | Śr. tętno |
1 | 4:58.2 | 04:58 | 04:28 | 166 |
2 | 4:57.3 | 04:57 | 04:26 | 174 |
3 | 4:58.4 | 04:58 | 04:15 | 175 |
4 | 5:06.1 | 05:06 | 03:50 | 176 |
5 | 5:22.5 | 05:22 | 04:20 | 175 |
6 | 5:17.1 | 05:17 | 04:42 | 171 |
7 | 5:23.2 | 05:23 | 04:13 | 174 |
8 | 5:21.4 | 05:21 | 04:49 | 173 |
9 | 5:27.6 | 05:28 | 04:06 | 173 |
10 | 5:19.6 | 05:20 | 03:36 | 175 |
TOTAL: | 52:25.4 | 05:13 | 03:36 | 173 |
Drugim aspektem jest stałość tempa. Oczywiście nie można ufać do końca GPS w zegarku ale prawdopodobnie trochę rwałem tempo w rozpaczliwej walce o przetrwanie i dobiegnięcie (w końcu, tak ja wspominałem, cyfry na tabeli muszą się zgadzać ;) ) do mety. Jak patrzę na tempo okrążenia w okolicach 5:20, przy najszybszym 4:10 to rozbieżności wydają się za duże. Uczę się biegać.
Poniżej czasy znanych mi ludków. Fajnie było spotkać na rozgrzewce znajomych, których dawno się nie widziało:
Bartek J. – 40:27
Darek M. – 46:03
Marcin C. – 47:20
Mati Cz. – 48:03
Tadziu – 49:32
Ania K. – 51:16
Dziki – 52:06
Moje 4-litery – 52:24
Pro – 55:01
Marta S. – 57:53
Większość z powyższych osób zrobiło dzisiaj robotę i powyższe czasy to ich PB. Gratuluję :)
Cóż. Trzeba zrzucać sadło. Wtedy nie ma innej opcji jak lżejszy galop przez pola i lasy ;)
Eee tam Marcin, wyluzuj troche. Dzien byl nie Two ji tyle. Next time will be better ! I tak jestes kozak, ja poki co daze do czasu < 5:20 / km na dystansie 5 km :))
No wiem, dlatego nie mogę się porównywać z innymi. Chodzi o polepszanie własnych czasów (a to była moja życiówka). Tyle że niektórzy byli za mną, a teraz są szybsi ;)
Albo incydentalna kwestia „dobego dnia” albo spadek kondycji „z wiekiem”
Kondycja ma z wiekiem się polepszać, bo dopiero co zacząłem trenować :) Dzisiaj szybsza ode mnie była babka z kategorii 50-60 lat więc…