Powrót do biegania odbył się bez przeszkód. Bez zbędnego przeciągania i oszczędzania się od razu zacząłem realizować to co rozpisał trener. Nie obyło się bez przeszkód natury życiowej (brak dostępnego czasu) ale o tym za chwilę…
Ostatnie 2 tygodnie to walka z mulącymi łydkami. Brak sprężystości już po paru dniach od wznowienia aktywności. Muliło mnie strasznie, czasami staw kolanowy przy uderzeniu stopy o ziemię się zapadał i noga uginała się nagle nieco mocniej niż powinna. Oczywiście nie było mowy o upadku ale trochę mnie to martwiło. Teraz już się polepsza (choć piszczele i łydki bolą jak bolały ale to norma), więc nie dramatyzuje tylko jadę dalej z tematem. W te dwa tygodnie zrobiłem niecałe 110 km. Chyba w sam raz.
W tym momencie muszę nawiązać do problemów z czasem. Otóż w poprzednim tygodniu nie bardzo zdążyłem uporać się z całym planem treningowym (przeszkodził mi w tym Starosta, który był ze mną cały weekend :/ ). Stwierdziłem, że nadrobię sobie ten trening w kolejnym tygodniu i od poniedziałku ruszyłem ochoczo do walki. Tutaj mała dygresja. Ostatnio rozmawiałem sobie z trenerem na temat zwiększenia ilości treningów z 4 na 5 tygodniowo. Odpowiedział, że jest to dobry pomysł i właśnie taką ilość treningów proponuje takim amatorom jak ja. Dopiero rozmyślałem na ten temat, a okazało się, że trener wprowadził już pomysł w życie. Dotarło to do mojego mózgu dopiero w połowie tygodnia choć plan treningowy wisiał mi przed oczami wiele razy. :)
Okazało się więc, że mam:
- 1 trening w tygodniu więcej,
- 1 dodatkowy, zaległy trening do zrobienia,
- 1 dzień mniej na zrealizowanie planu, bo ostatnią aktywnością w tym tygodniu miał być start w Parkrunie, który jest w sobotę (więc niedziela siłą rzeczy miała być wolna).
Na szczęście w tym tygodniu wygospodarowałem codziennie czas na ruszańsko. Wiadomo, napotkałem problemy jak każda inna osoba, ale jak się chce… to przeważnie się uda. Dałem więc do pieca i owe 110 km przebiegu to tak naprawdę 40 km w poprzednim tygodniu i 70 km w tygodniu Parkrunowym. Nie było więc za bardzo czasu na odpoczynek przed biegiem 5k ;), a jak ten poszedł… napiszę pewnie w następnym wpisie. :-)
0 komentarzy