Wszystko szło dobrze. Walczyłem (ze ścieżkami biegowymi) jak umiałem. Niestety moje krzywe stawianie stóp zebrało żniwo. Las nie okazał się łaskawy.
Ze stawianiem stóp podczas biegu jest o tyle źle, że najpierw spadam na zewnętrzną stronę stopy. Widać to dobrze na przykładowych zdjęciach poniżej. Zwróciłem na to uwagę już dawno temu. Gdy teren robi się nierówny i nagle mamy krzywiznę to łatwo stanąć na boku stopy zamiast na podeszwie. :/ Miałem takie pojedyncze kroki na prawie każdym treningu w lesie. Tym razem skończyło się to głośnym strzałem w stawie skokowym.
No i teraz pytanie do znawców. Co zrobić by kłaść stopę prosto? Teraz nie mam okazji, by uczyć się stawiać stopy prosto, bo ledwo co chodzę. Nie wiem czy się tak da w ogóle… zmienić sposób biegu. Z ustawieniem i wybraniem miejsca, z którego chce biec w płaszczyźnie wzdłużnej nie mam problemu, tzn. czy uderzać piętą czy biec bardziej ze śródstopia. Jednak jak widać jest problem z płaszczyzną poprzeczną. Chyba za bardzo komplikuje to tłumaczenie. ;) Wydaje mi się jednak, że jeśli tego nie zmienię, to problem będzie się co chwilę pojawiał. No cóż, ja w ten sposób wyrzucam stopy przed siebie. :(
To teraz coś pozytywnego. Treningowo, ten tydzień przerobiłem w 95%. :) Ymmm no ale w kolejnym tygodniu pewnie w ogóle nie pobiegam. :/ Poniżej ostatnie 3 tygodnie walki.
Jak widać w tym tygodniu były tylko (hehe) 4 treningi. W poniedziałek miało być spokojne 12 kilometrów… ale pomyliłem tygodnie patrząc na plan i zrobiłem 18. :P W środę spokojne 14 km (teraz widzę, że jest źle opisany trening), a od czwartku zaczęła się nieco większa intensywność. Tak na prawdę ten plan wydaje mi się dosyć lekki. W sumie był tylko jeden ciężki trening w tygodniu. Coach mówił, że to będą najtrudniejsze 2 tygodnie ale pewnie chodziło o narastające zmęczenie, i że po tych 2 tygodniach już luzujemy i będzie tapering. Od środy byłem osowiały. Nogi były drewniane i dreptały kolejne kaemy bez specjalnej werwy. W czwartek po dyszce były przyspieszenia. Najpierw szły tragicznie ale jak rozkręciłem nogi, to było zdecydowanie lepiej. Jednak od jakiegoś czasu po powrocie do domu gdy mięśnie się schłodzą, czuję się mega kołkowato… tzn. nogi są kołkowate. ;) Do tego standardowo shin splints, chociaż w porównaniu do przygotowań do PMW, tym razem ból wydaje się dużo łagodniejszy.
Nadeszła sobota. Najpierw praca, później trochę pozdychałem w domu i trzeba było zbierać się do lasu aby złapać trochę promyków słońca. Po 4 km nie miałem sił i ochoty na ćwiczenia i przyspieszenia – standard. Jeszcze te przyspieszenia to się przymusiłem, bo wiem, że później zdecydowanie lepiej biegnie się szybszym tempem. No i poszło! Kurcze, nawet fajnie się leciało. Była chęć do przyspieszenia, nie to co ostatnim razem na takim treningu. Co z tego skoro kulasy musiałem stawiać krzywo i tuż po minięciu jakiejś parki w lesie, po dłuższym zbiegu, gdy poczułem wiatr we włosach, mimo wypłaszczenia trasy, poczułem gruchnięcie w kostce. Słyszałem to mimo słuchania audiobooka na słuchawkach. :/ Z 10 szybkich km zrobiłem 8. Najpierw pokuśtykałem, później poszedłem i później zacząłem biec do domu. :) Po kilku minutach jednak nie dało się biec. Po kolejnych kilkunastu ciężko było iść. Dodreptałem do domu, wio na pogotowie, RTG, wszystko ok. W międzyczasie oczywiście okłady z lodu trele morele. No i przygotowania do półmaratonu w Gdańsku skończyły się przedwcześnie…
Tytułowe zdjęcie pochodzi ze strony unsplash.com.
Hej, jak dojdziesz do siebie, to zalecam wizytę u fizjoterapeuty. Po pierwsze pomoże Ci szybciej wyjść z kontuzji. A po drugie zdiagnozuje Ci to nienaturalne stawianie stóp. Masz najprawdopodobniej słabsze jakieś mięśnie, co powoduje, że inne mięśnie przejmują ich rolę i w konsekwencji następuje taki nienaturalny ruch.
Mi akurat zapada się środkowa część prawej stopy do środka oczywiście. A mam tak, bo nie równo stawiam prawą stopę, a to z kolei spowodowane jest słabszymi mięśniami pośladkowymi. Tak mi fizjoterapeuta zdiagnozował, zalecił ćwiczenia, które grzecznie wykonuję. Polecam Ci zasięgnięcie takiej porady. Koniecznie musi być fizjoterapeuta od spraw sportowych.
Tak też podpowiada mi coach. Jutro dzwonię do „kliniki”. Ciekawy i realny pomysł. W ogóle muszę do ortopedy czy podologa się zgłosić. Może mam dużą różnicę w długości nóg. Dawno temu powinienem to zrobić.
Dzięki!
Ludzie do których pójdę pracują ze sportowcami, więc liczę na jakieś konkretne wskazówki.