Złamałem palucha. Najpierw się zdołowałem, że przygotowania szlak trafił, później przystąpiłem do dalszej walki. Co prawda codzienne obowiązki wykonywałem wolniej ale efekty ostatnich tygodni bardzo mi się podobają.
Najbardziej martwiłem się o treningi. Blog może zaczekać, treningów nie nadrobię. Jakież było moje zdziwienie gdy na podsumowaniach tygodniowych widziałem wyniki w okolicach 10h treningu tygodniowo i to bez pływalni. Spora w tym zasługa trenażera, który trafił do mnie akurat wtedy gdy tego najbardziej potrzebowałem.
Druga sprawa to blog. Teksty pojawiają się częściej niż przed złamaniem palca (mimo że w ostatnim czasie miałem więcej zajęć dodatkowych niż normalnie). Co więcej, jestem z nich bardziej zadowolony i piszę z większą podjarką niż wcześniej. Ruch na blogu również się zwiększył. Częściowa w tym zasługa regularności wpisów i pewnych małych zmian (m.in. dzięki udziale Ani i Doroty ;) ). Wzrosty nie są spektakularne ale nie przeszkadza mi, że teksty trafiają do 100, a nie 10000 ludzi. Czy to brak ambicji czy czerpanie radochy z tego co się robi? Chyba to drugie. ;)
W międzyczasie byłem też gościem podcastu Macgadka, do którego odsłuchania zapraszam. Sam odcinek podcastu został bardzo ciepło przyjęty przez słuchaczy. Mimo trudności w pisaniu naskrobałem też dodatkowy tekst do konkursu Miesięcznika Bieganie. Nie wygrałem ale powstał (moim zdaniem) świetny materiał, który po niewielkiej przeróbce opublikuje niedługo na blogu. A to wszystko jedną ręką! Drżyj świecie, bo zaraz ściągam gips i sam nie wiem do czego jeszcze jestem zdolny! ;-)
Generalnie dużo się ostatnio dzieje. Jutro będę cały dzień na zlocie blogerów biegowych. Mam nadzieję przyswoić dużą porcję wiedzy, którą być może podzielę się również tutaj. Podsumowując: w głowie wiosna, mimo jesieni na dworze. Chce się działać. :)
A tak na poważnie, to powoli zaczynam wierzyć w siebie… długa i trudna dla mnie to droga.
Z pozdrowieniami dla wszystkich:
0 komentarzy