Na to czekałem. Dłuuugo czekałem. Głównie w biegu. ;) Nareszcie nastała dłuższa chwila obijania się. Muszę uważać co jem, bo nieco puściły mi hamulce, hehe.
W tym tygodniu miało być trochę odmiany. Krótkie biegi, zupełnie bez planu, najlepiej z kimś obok. Udało się wybiec tylko raz z kumplem po lesie w Gdyni. Generalnie pobiegałem tylko 3 razy i to po 5-7 km. :P Także lekko i przyjemnie. Prawdę mówiąc wszystkie bóle w nogach jeszcze nie zniknęły więc wybiorę się pewnie w najbliższych dniach jeszcze na jakiś masażyk. Całkiem przyjemna jest ta odnowa. ;)
Fit Ania wspominała ostatnio o swoim „cheat day”. W takim wypadku u mnie był „cheat week”. :P Mój organizm zmienił się zdecydowanie. Jeszcze rok temu mogłem zjeść dwa opakowania ptasiego mleczka i byłem zadowolony. Tym razem nie zdążyłem zjeść pierwszego, a już miałem dosyć produktów czekoladowych… co nie przeszkodziło zjeść następnego dnia paru czekolad, i tak dalej, i tak dalej. ;)
Z zadowoleniem stwierdziłem że znudziły mi się słodycze. Ciągnie mnie jak ich nie jem, a jak zjem to szybko mi się przejadają. I FAJNIE! Dzisiaj może uda się wyskoczyć na pływalnie, a od jutra bardzo powoli ruszamy z przygotowaniami do kolejnych zawodów. Chcę pobiegać jakieś Parkruny na 5 km i ogólnie przyspieszyć. Najbliższy cel to poprawienie życiówki na 10 km (co start to PB. Oby się to nie skończyło :P ). Trzeba się zbliżyć do 45 minut (o łamaniu tej bariery pomyślę może za parę miesięcy). Sprawdzian już za miesiąc 10 maja na Biegu Europejskim. Do zobaczenia! :)
Tytułowe zdjęcie pochodzi ze strony unsplash.com.
0 komentarzy