Bez ciśnienia, bez stresu, że z czymś się nie wyrobię. Chciałem nawet specjalnie ominąć jakiś trening jako akt rebelii ale nie wyszło ;) Zrealizowane zostały 4 wybiegania. Dystanse w okolicach 9-12 km (+ niedzielne wybieganie 14,5 km). Teraz nadchodzi lekka konsternacja. 2 miesiące temu nazwałbym te treningi mocnym akcentem. Tempa poniżej 5:30 były robione przy wysokim tętnie. W tym tygodniu starałem się nie przekraczać 140 bpm więc… biegłem wolno ale zarazem szybko. To znaczy mi się wydaje, że to było szybko ale dla organizmu już nie bardzo. To wszystko mnie cieszy i pomaga przebić się przez mroczną, demotywującą i ciemną jesień.
Mrok. Wszędzie jest ciemno już od godziny 17. Podczas piątkowego, wieczornego truchtania chciałem kolejny raz spróbować wejść na leśną ścieżkę. Pobiegałem trochę po mieście szukając miękkich terenów, aż dobiegłem do lasu. Dróżka coraz mniej oświetlona, aż wreszcie nie widziałem gdzie mam biec. No to czołówka na glacę i wio. Lampka, nawet w trybie econo bardzo fajnie oświetlała drogę. Przebiegłem całe 30 metrów i zobaczyłem jakieś 60 m przed sobą 3 pary oczu, z ciekawością poruszające się w moją stronę. No to pobiegałem… Zawrót i spokojnie wróciłem dokończyć trening w miejskiej dżungli. To nie była moja ostatnia próba, choć z drugiej strony zastanawiam się czy potrzebuję kusić los :P
Na koniec napiszę, że czekam na śnieg albo jakąś ulewę, która złapie mnie w środku treningu. Potrzebuję jakiegoś bodźca, który obudzi we mnie to coś, co będzie potrzebne gdy zaczną się przygotowania do połówki w Warszawie. Mocy przybywaj! :)
„Don’t be afraid of your fears. They’re not there to scare you. They’re there to let you know that something is worth it.”
C. JoyBell C.
0 komentarzy