Maraton za mną, więc najwyższy czas na zmianę priorytetów. Kilka dni majowych już minęło i jako że staram się być przejrzysty w tym co robię, napiszę poniżej kilka zdań co i jak.
Po pierwsze i najważniejsze – wracam do trenera. Fajnie było w zimę (choć piszę tak pewnie dlatego, że już się ona skończyła). Prawie nie jeździłem na rowerze, a na pływalnię chodziłem gdy miałem czas po wykonaniu wszystkich treningów biegowych. Dość łatwo przygotować się do maratonu gdy ma się jakąś dobrą książkę pod ręką i jeden główny start przed sobą. Jednak gdy spojrzysz na mój kalendarz startów to nagle robi się gęsto… bardzo gęsto. W dodatku każdy start ma inną ważność dla mnie, jest na innym dystansie albo… oprócz biegania ma elementy wodno-rowerowe. ;) Wciąż będę poznawał mądre książki ;) ale bez presji. Wierzę, że trener poukłada jakoś te klocki i wyjdzie fajny rok pełen przygód i dobrych wyników. :)
W trening do tri chciałem wejść bardzo mocno. Rozpisywałem już kołczowi piękne plany jak to 2 razy dziennie cisnę jedną lub dwie ze składowych „swim-bike-run” (stąd pobudki o 4:50 i treningi rozpoczynające się o 5 rano). Najwidoczniej w moim przekazie było zbyt mało energii, bo na moje wypociny Piotrek spojrzał chłodnym, analitycznym okiem. Już z perspektywy jednego tygodnia widzę, że mocno bym się ujechał. Tak że daje się prowadzić niczym kobieta w tańcu ;) i tygodniowo będę realizował 7-8 jednostek: 2-3 treningi z każdej dyscypliny. Dojazdy do pracy na rowerze potraktuje jako bonus do planu treningowego. ;) Po pierwszych dwóch tygodniach sporadycznych dojazdów odczuwam zmęczenie kończyn dolnych. :P Może trochę słabiak jestem, bo w zasadzie co to jest te parenaście km w jedną stronę. Jednak gdy dodamy wszystkie składowe treningu to robi się jakaś tam objętość… w sumie niezbyt wielka ale męcząca. I tutaj dochodzimy do klu: słabo kręcę na rowerze. Wychodzi na to że oprócz biegania wszystko jest do poprawy. ;)
Powyżej małe podsumowanie kwietnia. Był maraton i miało być odpoczywanie ale jednak trochę się ruszałem. :P Ciężko było tak zupełnie zbastować… dziwne.
W maju zaczynam mocno walczyć. Wytopu brak, bo jem przesolidnie żeby mieć siły. :P Także waga startowa 87 kg jest u mnie w standardzie jak klimatyzacja w nowych samochodach. ;)
Właściwie wszystko widać na screenach. Maj jest o tyle ciekawy, że co tydzień gdzieś były/będą starty, więc jest okazja pobiegać sobie na wysokich obrotach. :P Niestety w natłoku obowiązków (których przez następne parę tygodni będzie zdecydowanie więcej) bardzo cierpi moje i tak słabe pływanie. O ile łatwiej mi przyspieszyć o kilka sekund na 100 m, o tyle wciąż nie mam wytrzymałości by popłynąć 400 m bez chwili odpoczynku przy ścianie. A pierwszy start w tri już za niecałe 4 tygodnie…
0 komentarzy