Lekki zonk z Biegiem Urodzinowym nie może przesłonić celu głównego jakim jest ukończenie z uśmiechem na ustach Maratonu w Krakowie.
Bieg na 10 km to wymagające zawody. Po pierwszych kilometrach organizm jest już bardzo mocno rozbujany i potrzeba mocnej psychiki, by doprowadzić się do mety nie zwalniając. Ja rozbujałem się za mocno ;) ale o tym będę pisał w osobnym wpisie. Póki co z powrotem wchodzę na sporą objętość. Kulasy bolą ale nie bardzo będę odpoczywał po zawodach. 2-3 spokojniejsze treningi i jazda dalej.
Jest jeden problem. Nie bardzo podoba mi się przejście na 5 treningów tygodniowo. Niby ma być progres ale z drugiej strony ma być fun z tego całego sportowego zamieszania. Dlatego też zostawiam sobie furtkę w postaci zamiany jednego spokojnego treningu biegowego na równie spokojne wyjeżdżenie na trenażerze. Co przyniosą te 2 tygodnie, nie wiem. Różnie bywa z czasem – wiadomo.
Dalej będę chciał trochę pobiegać w drugiej strefie (treningi #3)… chociaż ostatnio z tymi strefami to się trochę pogubiłem. Napiszę o tym może w którymś z kolejnych wpisów. Suma summarum, próbuję sobie wyrobić tempo na maraton.
2015, TYDZIEŃ 9 (23.02-01.03)
1. Run: 12 km<145 bpm
2. Run: 10 km<145 bpm; ćw.10’; 3×20/40; 2 km<145 bpm = 13 km
3. Run: 1 km<145 bpm; 3 x 5 km (5:00)/1 km; 2 km<145 bpm = 20 km
4. Run: 12 km<145 bpm (lub 90-120’ na trenażerze)
5. Run: 25 km<150 bpm (początek i koniec b. spokojnie, góreczki)
TOTAL: Run 82 km, Swim 2x, Bike 1x
2015, TYDZIEŃ 10 (02-08.03)
1. Run: 12 km<145 bpm
2. Run: 10 km<145 bpm; ćw.10’; 3×20/40; 1 km<145 bpm = 12 km
3. Run: 2 km<145 bpm; 4 x 3 km (4:50)/500 m; 2 km<145 bpm = 17 km
4. Run: 12 km<145 bpm (lub 90-120’ na trenażerze)
5. Run: 30 km<145 bpm
TOTAL: Run 83 km, Swim 2x, Bike 1x
Jeśli uda się zrealizować te 2 tygodnie to będę mega zadowolony. :) Przewiduje sporo ciężkich chwil ale moje nadzieje kieruje w stronę słoneczka. Dni będą coraz dłuższe i może niektóre wieczorne treningi będą zaczynały się chociaż przy szarówce zamiast w kompletnych ciemnościach. Myślę, że każdemu wleje to do głowy trochę optymizmu i siły. :)
Tytułowe zdjęcie pochodzi z serwisu unsplash.com.
Marcin
” Po pierwszych kilometrach organizm jest już bardzo mocno rozbujany i potrzeba mocnej psychiki, by doprowadzić się do mety nie zwalniając. Ja rozbujałem się za mocno ;)” ano trzeba uważać, aby zachować siły na koniec ;)
Czekam na relację :)
Nie bardzo rozumem ten problem:
„Jest jeden problem. Nie bardzo podoba mi się przejście na 5 treningów tygodniowo.”
czemu Ci się nie podoba?
pozdrawiam serdecznie, Piotr
Ostatnio właśnie tak robię że za mocno otwieram i jest lipa. Brak finiszu, jestem zakwaszony już w połowie zawodów i płaczę zamiast cisnąć dalej.
5 treningów tygodniowo, do tego dochodzi pływalnia i lipa z tym że olewam rower. Na treningi zamiast zajarany wychodzę ostatnio lekko przymulony, jak za karę. Sport ma być wciąż funem, a mi brakuje jednak wspólnego wieczora z rodziną. Dlatego przechodzę niedługo z powrotem na 4 biegi tygodniowo, a dorzucę sobie rower na trenażerze w domu. :) Chodzi o takie „proste” tematy jak patrzenie na zasypiające wieczorem dzieci. Zawsze gdy z nimi wieczorem jestem mają do mnie sporo pytań ale… rzadko jestem więc wbijam sobie do głowy, że pytania na pewno są ale zostają bez odpowiedzi. :( Sport ok ale jestem również ojcem i mężem i nie chcę tego spychać na bok. Rozumiesz. ;)
Marcinie,
ad. mocny początek. To jak wiesz co robisz nieprawidłowo – za mocny początek- to wiesz co robić ;)
Jak to mówią, faceta poznaje się po tym jak kończy, nie zaczyna ;)
To tak z przymrużeniem oka, jednocześnie może pomoże.
A zmęczyć możesz się na ostatnim km, na sprincie do mety ;)
Cenne jest to co piszesz w drugim akapicie. Cenne spostrzeżenia.
Jak to mawiam: bieganie to nie tylko bieganie, na blogu napisałem o tym post (zapraszam), zatem też rozumiem.
Właśnie trzeba pogodzić swoje aktywności i inne życia (rodzinne, społeczne), potrzebę zaspokojenia tych „prostych” ale jakże ważnych tematów jak i fakt, że nasze zasoby są ograniczone. Balans, ot co.
Rower w domu – dobre rozwiązanie :)
pozdrawiam serdecznie
Piotr
Mogę się zmęczyć na ostatnim kilometrze ale jak na pięciu kilometrach będę gubił po 5 sekund to nagle nie przyspieszę o 25 sekund na ostatnim km (z 4:00 na 3:35) bo to masakryczne prędkości są ;-)
A po co miałbyś o tyle aż przyśpieszać? I skąd to gubienie?
Żeby zrobić wynik. :)