Trochę za bardzo się rozpędziłem. Pomyślałem, że jestem kuloodporny i skok z 70 na 90 km tygodniowo będzie wesołą wędrówką w nieznane. Prawda okazała się nieco bardziej bolesna, chociaż nie ma też co narzekać. Nadeszło zwykłe zmęczenie. Nie najlepiej też ułożyłem pojedyncze jednostki treningowe o czym na szczęście uświadomił mnie Poranny Biegacz.
Poprzedni tydzień wyglądał (biegowo) w następujący sposób:
- Run: 12 km<145 bpm
- Run: 18 km<145 bpm (10-16 km – tempo 5:00’/km)
- Run: 12 km<145 bpm
- Run: 6 km<145 bpm; ćw. 10’, podbiegi 10×200 m; 3 km<145 bpm = 14 km
- Run: 28 km<145bpm (tym razem po płaskim, bez lasu)
I tutaj od razu pojawia się błąd. Trening #4 powinien być przed #2, a do długiego wybiegania powinienem przystąpić bardziej wypoczęty. Tj. powinno to wyglądać tak:
- Run: 12 km<145 bpm
- Run: 6 km<145 bpm; ćw. 10’, podbiegi 10×200 m; 3 km<145 bpm = 14 km
- Run: 18 km<145 bpm (10-16 km – tempo 5:00’/km)
- Run: 12 km<145 bpm
- Run: 28 km<145bpm (tym razem po płaskim, bez lasu)
Trening #1 – odpoczynek po długim wybieganiu z poprzedniego tygodnia.
Trening #2 – siła biegowa
Trening #4 – akcent (dość lekki w tym przypadku)
Trening #4 – odpoczynek po mocniejszych treningach
Trening #5 – długie wybieganie
Następny tydzień (czyli obecny) miał być jeszcze bardziej odważny:
- Run: 12 km<145 bpm
- Run: 2km<145bpm; 5x3km (5:00’/km)/500m; 3km<145bpm = 22 km
- Run: 12 km<145 bpm
- Run: 8 km<145 bpm; ćw. 10’+3×20”/40”; 3 km<145 bpm = 12 km
- Run: 32 km<145bpm (trochę lasu, trochę płaskiego)
Oprócz małego zmniejszenia ogólnego kilometrażu trening #4 również trafi przed #2 jak w poprzednim tygodniu. Oprócz tego parę mniejszych zmian. Czyli będzie:
- Run: 10 km<145 bpm
- Run: 8 km<145 bpm; ćw. 10’+5×20”/40”; 2 km<145 bpm = 12 km
- Run: 2km<145bpm; 5x3km (5:00’/km)/500m; 3km<145bpm = 22 km
- Run: 12 km<145 bpm
- Run: 28 km<145bpm (górki)
Zmęczenie taki tak będzie spore, więc o niedotrenowanie się nie boje. :P
Podsumowanie stycznia
Bieg 287 km
Rower (trenażer) 155 km
Basen 6,2 km
Nigdy więcej nie biegałem ale we wrześniu 2014, przygotowując się do Półmaratonu Gdańskiego zrobiłem 277 km w miesiącu. Teraz mam przed sobą maraton, więc chyba nie powinienem kręcić nosem… aczkolwiek wzmożona uwaga nie zaszkodzi. Do tego muszę jednak znaleźć czas na kręcenie korbą chociaż 1-2 razy w tygodniu, bo później okres startowy w tri okaże się porażką. ;)
Mam wielką nadzieję, że po maratonie kalendarz będzie dużo bardziej kolorowy. ;) Teraz czas odpoczynku, a wieczorem w miasto!
Jeszcze trochę o tej sile pomarudzę – warto ja robić przed akcentem, ale w sumie nie powinieneś padać na długim wybieganiu, jeśli dzień wcześniej robiłeś siłę biegową, bo przecież długie wybieganie to „relax”:P
Nie wiem, jak wcześniej u Ciebie wyglądała, ale 10x200m to dużo, 200m robią zaawansowani biegacze (ja robię 150m), i może to było powodem Twojego podmęczenia.
Mam też takie spostrzeżenia, że z siłą biegową trzeba uważać, wprowadzać ją stopniowo i delikatnie. Np po dłuższym okresie nie robienia siły porwać się na serię wieloskoków nie jest najlepszym pomysłem. Lepiej zacząć od kilku serii skipów, i stopniowo zwiększać ilość serii ( nie zmieniejszajac zaangażowania, bo to ono jest najważniejsze)
Za to jak organizm już jest przyzwyczajony, SB jest naprawdę świetnym podkładem pod szybkie akcenty. Kolano potem samo leci do góry:)
Skipy robię w miarę często, więc wprowadzenie było. Później były setki podbiegów, teraz dwusetki. Myślałem żeby je nawet do 250 wydłużyć ale dam sobie spokój i te 200m jeszcze zrobię z raz. Dzięki za wskazówki!