Znaczne zmniejszenie obciążenia. Krótkie treningi, bez ostrego ścigania się. Boląca noga powinna się poczuć lepiej. Powinna…
Odpuszczam ile się da. Naukę na pływalni przesunąłem w tym tygodniu na poniedziałek żeby mieć więcej luzu w dalszej części tygodnia. We wtorek kilka kilometrów, kilka szybkich dwusetek, noga uwierała jak zwykle więc spasowałem. Nie ma co się wysilać. Lepiej zbierać siły na weekend. W środę było jeszcze spokojniej. Dyszka dość równym tempem. Dzisiaj w planach mniej niż 10 km. Prawdę mówiąc to nie wiem czy nawet zrealizuje ten trening. Taki leń się ze mnie zrobił. ;) Czasu trochę brakuje, trzeba się przygotować do wyjazdu, zająć się pewnym projektem. BUM. Na wszystko da się znaleźć czas i poustawiać. :) Muszę jak najwięcej odpoczywać ale te ~8 km mnie przecież nie zmęczy. Jutro wcześnie rano pobudka i od razu wio na stolicę.
Plan na niedzielę jest taki aby trzymać się pacemakerów na 1:50, a na koniec może nawet przyspieszyć. Jest jednak pewien problem – wiara w siebie. Jeśli nie byłoby zajęcy to celowałbym w okolice 1:52-1:53. To jest moim zdaniem czas, który powinienem zrealizować jeśli dam z siebie wszystko. Pogoda podobno ma sprzyjać. Zapowiada się fascynująca mordęga. :) Krew, pot i łzy. Później będzie co wspominać.
„We delight in the beauty of the butterfly, but rarely admit the changes it has gone through to achieve that beauty.”
Maya Angelou
Za tytułowe zdjęcie dziękuję Miłoszowi Bolechowskiemu ze strony fabryka-pikseli.com.
powodzenia :)
Wielkie dzięki. Życzę wszystkim życiówek. Będziemy walczyć! :)