Światełko w tunelu

Widać poprawę! Niby to oczywiste, że jak nie dzieje się nic złego, a treningi są przeprowadzane poprawnie to poprawa nastąpić musi. A jednak się tego nie spodziewałem. Ostatnio wysmarowałem tak tłustego maila to trenera, że aż z niego kapało tuszem drukarskim ;) Postaram się go tutaj streścić, bo przedstawia to jak się ostatnimi czasy czuje i podsumowuje pierwsze 3 tygodnie września.

Generalnie przez pierwsze tygodnie września gdy biegałem z HR<140 bpm strasznie bolały mnie nogi. Gdy miałem momentami przyspieszać, czułem się lepiej (bóle ustawały). Teraz jest już dobrze. Gdy biegam powoli to nic nie boli, itp. Samopoczucie jest obecnie bardzo dobre (z wyjątkiem ostatniej soboty, o której pisałem i owe bóle nie powróciły). Prędkości przy tym samym tętnie są bardzo podobne. No może jest jakaś mała poprawa ale trudno wyczuć bo zmieniam trasy i np. w tym tygodniu 2 razy pobiegłem również chodnikami ale na Szmelta, a tam już nie jest tak płasko jak po centrum Rumi.

Dużą różnicę zaobserwowałem po powrocie do domu. Wcześniej byłem spocony i zmęczony. Teraz (np. przedwczoraj) po dyszce po Rumi z HR<140bpm mogę spokojnie przystąpić do rozciągania, bo czuję się bardzo luźno. Ostatnio po tego typu treningu, łapię się na tym że zapominam o piciu :) Wpadam po bieganiu do domu, jakiś banan do buzi i rozciąganie. Po rozciąganiu idę pod prysznic i dopiero sobie przypominam, że chce mi się pić. Staram się jednak wypić coś od razu po powrocie do domu. Subiektywnie wydaje mi się, że mało się teraz pocę (co super łączy się z brakiem wielkiego pragnienia na wodę) ale to może być efekt obniżonej temperatury powietrza lub tego, że wreszcie kupiłem sobie górę termoaktywną i w niej robię treningi. Generalnie mam jakiś głód biegania. Myślałem nad wprowadzeniem piątego treningu ale zaraz dojdzie basen więc nie będę tego robił.

W tym momencie spojrzałem na zestawienie treningów i wyszukałem parę podobnych. Znalazłem 8km z HR<140 z 4 i 18 września. Podobne tętno średnie, trasa po tych samych dzielnicach. Średnie tempo zjechało z 6:50 na 6:22. Fajnie!

Aha, oczywiście wciąż pracuję nad luzem w biegu. Ręce już jakoś chodzą, kombinuje z krokiem. Staram się biegać luźno i lądować na całej stopie.
Jeszcze jedna ważna sprawa. W udach wszystko gra. Dwu- i czterogłowy nie bolą, ani na treningach, ani po. Czasami czterogłowy ma jakiś lekki, przyjemny zakwas. Gorzej jest z łydkami. Gdy, np. kucam na palcach i udo naciska na tył łydki to odczuwam ból. Dotyczy to głównie prawego kopytka. W lewym ból jest tylko przy piszczelu i dużo mniej dokuczający.

To tyle. Walczę z łydkami i bolącym gardłem. Dzisiaj czeka mnie cięższy akcent. Później opiszę co i jak.

Podobne artykuły…

Garmin FR 745 – recenzja

Garmin FR 745 – recenzja

Lekki, wszystkomający, matowy, ładnie wyglądający - tak najkrócej można opisać nowy model serii 7xx od Garmina....

Obóz biegowo-oddechowy u Jagody – edycja letnia

Obóz biegowo-oddechowy u Jagody – edycja letnia

Po raz kolejny (po edycji zimowej) gościłem u Maćka vel Jagody na obozie biegowo-oddechowym. Prawdę powiedziawszy jechałem tam bardziej towarzystko niż sportowo, a przy okazji zaliczyłem małe bieganie po górach ;) Po więcej zapraszam na youtube’a.

0 komentarzy