Tri-lejdis – finalne szlify przed debiutem w triathlonie

Nadeszła wiekopomna chwila. ;) Dziewczyny przygotowywały się od dobrych kilku miesięcy. Zarówno pod względem nauki, poprawiania formy jak i od strony sprzętowej.

Ostatnie dwa miesiące walki potraktowały nieco poważniej… nareszcie. ;) :P Robota była zrobiona. Teraz pozostało lekko podreptać i pokręcić, a na koniec dobrze podjeść. To ostatnie lubię chyba najbardziej! :D

A tymczasem oddaję głos Ani:

Czerwiec

Ania 2015 trening czerwiec_mini

Czas płynie nieubłaganie. W sumie nie odkryłam nic nowego. Czasami mam wrażenie, że dni przelatują między palcami. W domu narzekają, że ciągle mnie nie ma… więc czas pogodzić trochę matkowanie z trenowaniem.

Czerwiec był więc innym miesiącem treningowym niż wszystkie dotychczasowe. Raczej trening przez zabawę.

Walczyłam z koszeniem działki – tak, tak z Garminem ;)

Doszły cotygodniowe spotkania z grupą z Parkrun Rumia i wszelkiego rodzaju przebieżki – górki, pagórki, testy tras, sobotnie biegania na 5 km.

Były i starty w zawodach – i tu moja życiówka na 10 km w Biegu Świętojańskim – ważne to jak tego dokonałam pobiegłam na spokojnie całą trasę, bez spiny, tak żeby nie zmęczyć się za bardzo a biec w miarę równo. Ani razu nie spojrzałam na zegarek (na czas). Dopiero na mecie wyszło, że udało się wykręcić życióweczkę. ;) Jupi!

Odkurzyłam rolki – w tym sezonie, nie jeździłam prawie wcale. Córa już nieźle śmiga, więc wybrałyśmy się razem.

Był rower – trochę pojeździłam, ale nie kręciłam na wariata. Spalam się na spinningach. Rower w terenie traktuję przygodowo. No ale pewnego dnia wpadłam na pomysł pierwszej zakładki – po rowerku (raptem ok. 25 km) przebiegłam sobie 3 km. Jakoś poszło.

Pływanie – nadal basenowo i nadal żabką.

Lipiec

Ania 2015 trening lipiec_mini

Lipiec był chyba bardziej intensywny. Niestety bez planowania… raczej spontanicznie. Aktywność tam gdzie się dało i co akurat się dało. Jak tylko mogłam jeździłam do pracy rowerem. Zrobiłam też sobie ponad 100 km wycieczkę rowerową w weekend. Był też urlop i spacery… spacery… spacery! LOVE IT!

Dodatkowo lipiec to w sumie 3 starty biegowe:  w mega upalnym redzkim biegu na 10km, półmaraton po lesie – City Trail Wejherowo i 10km w Warszawie na biegu Powstania Warszawskiego (cudowna impreza).

Na 21 km bieg zapomniałam Garmina, uwolniłam się tym sposobem od ciągłego stresu związanego z patrzeniem na rękę… biegłam dla siebie, nie dla czasu!. Start w biegach górskich powoli staje się łatwiejszy, więc forma się wyrabia …

Lipiec to też 3 treningi Sailfish Swimnights – mogę się cieszyć, że się na nie zdecydowałam i dzięki temu już wiem z czym się je pływanie w wodach otwartych. Trudny temat, niestety, bo niełatwy do przebrnięcia. Trochę popływałam w zatoce i częściowo już oswoiłam się z tą częścią zawodów TRI. Każdy trening był inny. Pierwsze wejście do wody w piance, na otwarty akwen to był dramat, płacz i niemoc. Teraz jest już lepiej… bo płynę ;) aaa no i poznałam super ludzi. Liczę na ich kibicowanie.

Z dnia na dzień odkrywam, że start w TRI będzie po prostu spróbowaniem czegoś nowego, ale czy dla wyniku? Raczej nie… raczej dla satysfakcji, że uda się wzbogacić o nowe doświadczenie. Jak to ktoś ostatnio mi powiedział: ale jak to? Będziesz płynęła żabką? – no tak!! Eeee to bez sensu, wyjdziesz ostatnia z wody. A rower masz specjalny czy damkę? No rower mam trekingowy … ale dla debiutu nie będę szalała. Kurcze, dobrze chociaż, że buty mam do biegania a nie lecę w klapkach ;)

Ania nie pokusiła się o opisanie dzwona jakiego dokonała wracając wieczorem do domu na rowerze. :P Także ciiii…

Dorota:

Lipiec pod względem przygotowań wyglądał średnio i na pewno nie tak jak planowałam. Robiłam tyle ile mogłam dużo pracując. Nawet polubiłam wstawanie na basen o 6! :)

Pływałam dużo i regularnie, dawał w kość trener oj dawał. Mocne interwały i dużo metrów. Dużo jak na mnie oczywiście.

Nie liczyłam dokładnie bo się pogubiłam z zapisywaniem ale z 6+km zrobiłam. Dla mnie to naprawdę dużo.

Do tego doszły fenomenalne treningi Swimnights! Moim zdaniem to jeden z najważniejszych elementów przygotowań dla debiutanta.

Dlaczego? Ponieważ tylko tam człowiek zrozumie co to pływanie w grupie (ponad 100 osób) no i w różnych warunkach. Nawet zimno i deszcz nie były nam straszne! :)

Treningi były 3 co dwa tygodnie. Na pierwszym duży szok, próbowałam się oswoić z nowymi warunkami (do tej pory nie pływałam nigdy krytym kraulem w morzu) i grupą ludzi w wodzie. Wyszły problemy z nawigacją i mam tu na myśli odpływanie 4m od bojki. Ech! Gdyby nie Ania która co jakiś czas mówiła mi: „Dorota w lewo” to nie wiem czy na Hel bym nie popłynęła.

Drugi trening poszedł o niebo lepiej! W towarzystwie Marcina i Ani było raźniej i przyjemniej. Nawigacja powoli zaczynała działać i się płynęło. Nawet ku mojemu zaskoczeniu zdecydowałam się przepłynąć 950m na wyścigu pod koniec treningu. Inna sprawa, że okazało się to być 800m.

Trzeci trening w okropnej pogodzie, bo od rana padał deszcz i było stosunkowo zimno. Chciałam zrezygnować i nie ryzykować przeziębieniem z moim brakiem odporności. Marcin wysłał filmik i nakopał do tyłka, na trening przyszłam. Pływanie było dobre, choć nie sprawiało ogromnej frajdy w taką pogodę. Popłynęłam wyścig 950m w trochę ponad 23 min (około 23:30?) i byłam z siebie bardzo zadowolona bo i nawigacja lepiej i bez zatrzymywania.

Podsumowując pływanie w lipcu: trener to najlepsze co mnie spotkało, krok po kroku przeprowadzał mnie przez trudne przygotowania i wspierał telefonem czy rozmową po pływaniu. Polecam współpracę z trenerem!

Rower w lipcu to trochę interwałów, podjazdów i trochę dłuższych jazd. Bez szału, nie wiem ile dokładnie wyjeździłam. Staram się nie patrzeć na liczby już dawno. To ma być fun!

Pewnie mogłabym się lepiej pod tym względem przygotować, ale jest jak jest. Będzie dobrze :)

W moim MTB zmieniłam opony i będę śmigać.

Bieganie: tu dużo walki ze sobą i siłowania się z własną głową. Coś tam udało się wybiegać i nawet podbiegi zrobić. Wybieganie też było.

Nie jestem zadowolona i biegania obawiam sie najbardziej, bo niestety powtarzać to będę ciągle: nie jest to forma jak 2 lata temu.

W lipcu były też zakładki: rower 21km + bieg 3km , pływanie:900m + rower 15km itp :)

Sierpień rozpoczęłam luźnym pływaniem zgodnie z zaleceniami trenera: 900m między bojkami i wyszło 16:26! Fajnie!

Powrót do domu rowerem ok 15km. Było też luźne 5km bieganka.

Czeka mnie jeszcze jedno lub dwa bardzo luźne pływania i trochę roweru. Czwartek i piątek chcę porządnie wypocząć i się zregenerować. Ważny jest dla mnie sen ponieważ mam problem z tym elementem, a jak wszyscy wiemy bez snu nie ma regeneracji dlatego ostatni tydzień postaram się spać do bólu.

Podsumowując

Czuję się dobrze przygotowana pod względem pływania. Rowerowo mogłabym się bardziej popisać. Biegowo będę walczyć, ale dam radę w końcu Świętojańska musi zostać pokonana w całości! :)

Staram się nastawić pozytywnie do tego wydarzenia, skupić na emocjach i zabawie. Nie chcę patrzeć na cyferki, bo nie o to chodzi.

Wszystkim zawodnikom w dniach 7-9.08 życzę powodzenia i dużo radości ze startów!

No to by było na tyle. Cykl Tri-lejdis 2015 dobiegł końca… ale czy aby na pewno? Postaram się zakończyć go małą niespodzianką… ale co to będzie okaże się później jak już (jeżeli?) wypali. :)))

Na zdjęciu na samej górze znajduje się dodatkowo Laura, która również startuje w sobotę w Gdyni i którą możecie znaleźć na FB tutaj.

A tymczasem życzę wszystkim debiutantom udanego startu w Gdyni! Niech moc będzie z wami. ;)

Przypominam też że całą historię Tri-lejdis możecie znaleźć pod tym linkiem.

Podobne artykuły…

0 komentarzy