Nie wiem co jest. Mamy lekką zimę, a dziewczyny padają jak kaczki na strzelnicy. :P Taki pro tip: jeśli dużo pracujemy i jesteśmy aktywni w ciągu dnia, to po treningach potrzebujemy jeszcze więcej regeneracji i snu. Nie przeskoczymy biologii…
Dorota:
Plany były piękne i ambitne, były też bardzo realne i możliwe do wykonania ALE … ważnym czynnikiem którego zabrakło (znów) było zdrowie. Najwyraźniej styczniowe mocne przeziębienie osłabiło mnie na tyle, że przy moim braku odporności kwestią czasu było jakieś poważniejsze choróbsko.
Długo nie musiałam czekać. Pierwszy tydzień przepracowałam uczciwie, robiłam treningi mimo złego samopoczucia, zakładałam, że od gorączki jeszcze nikt nie umarł, a szkoda czasu na wymówki. Zrezygnowałam jedynie z biegania (znów) bo uznałam, że może być to za dużo i zastąpiłam je dodatkowym treningiem w domu i basenem.
Około 6.02 zaniemówiłam, dosłownie. Ostre zapalenie krtani które w bardzo szybkim tempie przerodziło się w stan zapalny górnych dróg oddechowych. Kaszel tak duszący, że walczyłam o każdy oddech bardziej niż na basenie.
Pierwszy tydzień choroby jeszcze miałam nadzieję na szybką poprawę, przy drugim pojawiło się zwątpienie. Na początku trzeciego po prostu się poddałam. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak poważnie i długo chora.
W dalszym ciągu czuję się osłabiona, ale … udało mi się uratować ostatni tydzień lutego! Było ćwiczone, było pływane (nawet 2 razy), było biegane i było rowerowane! Także pierwszy tydzień i ostatni tydzień lutego udało się zrealizować zgodnie z planem. I w końcu pojawiło się światełko (i to jakie!) , tak jak końcówka stycznia była fajna i przepracowana tak i luty pozostawił mnie z nadzieją na udany marzec.
Nie chcę znów pisać o moich planach by za miesiąc podsumować: soory byłam chora. Dlatego powiem jakie mam luźne założenia na najbliższy miesiąc: ZDROWIE, choć robię dużo by o nie dbać, tak jak pisałam wcześniej mój brak odporności jest poza moją kontrolą. Będę jednak walczyć.
Minimum w każdym tygodniu: basen x2 , bieganie x2, rower x1 (zamiennie na interwały w zależności od pogody) + treningi wzmacniające x1 (dodatkowo w wybrany dzień). 5 dni treningowych w tygodniu to dobry początek, w niektóre dni zrobię podwójny trening np: basen/rower/bieganie + siłownia.
Na tym etapie nie chcę jeszcze robić w jednym dniu dwóch dużych treningów (np.pływanie+rower lub rower+bieganie itd), dlatego jeden duży trening będę łączyć z małym (np. bieganie +siłownia, rower+ćwiczenia wzmacniające). Za miesiąc wprowadzę 2 duże treningi dziennie(np rano bieganie i basen wieczorem), a następnym krokiem będą pierwsze zakładki, najpierw jednak chcę przyzwyczaić organizm do dwóch aktywności dziennie.
Jestem pełna energii i motywacji do działania. Oby ten stan utrzymał się jak najdłużej. W końcu idzie wiosna ! :-)
Z zakładkami nie trzeba się spieszyć. Zdążycie przyzwyczaić nogi do biegu po kręceniu w okresie letnim.
Ania:
Jak wyglądał trening w lutym i jakie masz nadzieje w związku z tak przepracowanym (lub nie pracowanym) czasem?
Leżę w łóżku z wyciekiem z nosa… leżę obłożona chusteczkami i patrzę z bólem na planowane treningi na marzec, z których póki co NIC, i na to co udało się osiągnąć w lutym. Skąd to przeziębienie? Dieta jest, suplementy witaminowe są, ruch jest. Więc ja się pytam why?
I szlag trafia postanowienia marcowe. Ale dziś nie o tym. Dziś podsumowanie lutego.
MONOTONIA: spinning, step, basen, bieganie. Cieszy mnie jednak, że udało się być aż tak monotonnym! Ha był też czas dla rodziny – dzieciaki zapałały miłością do łyżew. Starsza jeździ chyba od roku, po 2 czy 3 sezonach nauki (nie odziedziczyła talentu po mamusi). Teraz przyszła pora na naukę młodszego potomstwa i tak oto cierpią moje plecy w weekendy, bo robię jako konik do wożenia. ;) Liczę, że za rok będzie już samodzielnie jeździła.
W lutym podjęłam temat wolnego biegania. Piszę tak jakbym zazwyczaj biegała za szybko ;) Dla niektórych moje tempo jest mega powolne, więc co tu zwalniać? Otóż zazwyczaj na treningach biegałam tak na 95% możliwości. Postanowiłam jednak wybiegać się w tempie spokojnym, prawie żółwiowym. Tak żeby potruchtać. Ciężko się tak biega ;) ale się nauczyłam. Powstała obawa czy w związku z wolniejszym bieganiem uda się przyspieszyć na biegu urodzinowym Gdyni. No no no. Udało się ;) trasa była bardziej wymagająca, bo caaaała Świętojańska pod górę, do tego Polska też pod górę a wykręciłam swoją życióweczkę. Jak na moje możliwości jest spoko! Dodam tylko skromnie, że przed biegiem, dla rozgrzewki poszłam z kijami. Nie umiem w tej dyscyplinie „pofolgować” i zazwyczaj robię co mogę – noga za nogą kij za kijem i tak do mety. Udało się zająć IV miejsce Kobiety Open. Pewnie inni jeszcze nie wyśrubowali swojej formy po zimie, a ja całą zimę jednak „coś” robiłam i tym sposobem miałam tak wysoką lokatę.
Basen – nie potrafię się przełamać i spróbować chociaż pół basenu pomęczyć się kraulem. Nie i koniec, uparciuch straszny. Pływam więc tą krytą żabą, po swojemu i pewnie wyrządzam sobie krzywdę, bo po każdym basenie bolą mnie … uwaga: stopy i prawe kolano. Ale uparciuchy tak mają. ŻABA i koniec. Pływam licząc żmudnie baseny, odpoczywam czasem. Nie ścigam się, raczej wyrabiam kondycję. Mam nadzieję, że to wystarczy żeby zmieścić się w 30 minutach i wyjść z wody o własnych siłach.
W spinningu żadnych zmian nie widzę – męczę się za każdym razem – co gorsza mam wrażenie, że robi się to nudne, ale walczę – wzmacniam mięśnie nóg!
Jak tylko pomyślałam o cudownym planie biegowym na marzec – rozłożyło mnie przeziębienie. NIE PLANUJĘ WIĘC NIC. Może będę zdrowa ;)
Ja tylko powiem dla otuchy, że w Gdyni jest start z plaży i ze 100 metrów z tych 750 się biegnie/idzie po dnie. ;)
ZDROOOOWIAAAAAAA!
Cała prawda z tym, że nie przeskoczymy biologi :)
Co do zimy i chorowania – to moje teoria jest, że to przez słabą właśnie zimę tak jest.
Jak tu się hartować jak mrozy poniżej -10C można policzyć na palcach, może nawet 1 ręki.
Ciekawa opinia. Z drugiej strony przy -10 się biega „tak sobie” ;-)
może i biega się tak sobie, ale się hartuje. Coś za coś. Wiadomo, że mocnych treningów nie robisz w takiej pogodzie, a rozwijasz inne rzeczy.