Dziewczyny cierpią na ABC – Absolutny Brak Czasu. Zbyt dużo etatów, studiów tudzież obowiązków domowych. To wszystko spycha aktywność na boczny tor. Jesteśmy tylko amatorami. Robimy co możemy… o ile chcemy. ;-)
Na pierwszy rzut idzie Dorota:
Styczeń
Miesiąc rozruchu, po kilku miesiącach prawie nic nie robienia. Od września do listopada działo się naprawdę niewiele. Grudzień był lepszy, ale wciąż słabiutko, nie jest to forma sprzed 2 lat.
Styczeń na spokojnie, ale mimo wszystko duży postęp. Przede wszystkim jedzeniowy, bo na tym chciałam się skupić ponad wszystko. Wprowadzam w życie dietę plant based, zmiany są spore i widoczne. Waga na koniec stycznia pokazała –2 kg. Czyli jeszcze ‘tylko’ 8 kg do wagi sprzed 2 lat :) Taki jest cel na najbliższe miesiące.
O proszę. To mamy dość zbieżne cele. ;) Mi wystarczy dojechać do 80–82. Czyli tak z –5 kg. :) Ciekaw jestem jak wygląda próba zwiększenia ilości warzyw w diecie Doroty ale pewnie nie będzie miała czasu by to merytorycznie opisać. :(
Dużo ćwiczeń w domu, na siłowni, wzmacnianie i budowanie mięśni.
Dlaczego? Ponieważ zaniedbałam to 2 lata temu, nie słuchałam organizmu i stąd, między innymi, problemy z biodrem/kręgosłupem. Chcę teraz zacząć od dobrej strony, nie chcę znów się zabiegać i płakać z bólu. Problemy z biodrem są i będą mi towarzyszyć więc muszę robić wszystko bardzo powolutku, tak by organizm miał czas na przyswojenie zmian. Chcę wszystko robić z głową, słuchając ciała, a nie żyć w szaleńczym nastawieniu “przecież muszę zrobić trening”.
Nie chcę zgubić tej całej frajdy która powinna towarzyszyć treningom. :)
Temat rzeka. Nikt nie chodzi do fizjoterapeuty, bo po co. Też nie chodzę… choć zdecydowanie powinienem. :/
Dlaczego tak mało biegania? Bo jestem biegowym zerem na tę chwilę, plus brak mojej odporności (efekt uboczny choroby która mnie męczy). Walczę z ciągłymi przeziębieniami, dlatego bieganie przy głupich –1 jest dla mnie niebezpieczne. Niestety pochorowałam się w połowie miesiąca (10–17.01) i z treningów musiałam zrezygnować. Słucham się organizmu. Końcówka miesiąca przyniosła nagłą zmianę ponieważ bieganie wyglądało już zupełnie inaczej, mogłam biec i biec … a zatrzymywał mnie jedynie czas. Zabrakło więcej czasu na trening. :)
Kłody pod nogami ale twardo idzie do przodu. Każdy pokonuje na swojej drodze mniejsze lub większe problemy. Trzeba się przyzwyczaić, że gdy będziemy startowali w zawodach, prawdopodobnie nikt oprócz nas nie będzie wiedział jak dużo się staraliśmy i jak wiele musieliśmy poświęcić, by wystartować i osiągnąć konkretny czas. Taki lajf.
Pływanie to największe zaskoczenie tego miesiąca. Na początek niewiele tego pływania, ale … Pływa mi się dobrze, łatwo i przyjemnie. Mam trenera który wyciska ze mnie dużo i uczy techniki. Jestem zadowolona, cieszę się na myśl o następnej wizycie na pływalni.
Zazdraszczam! :)
Rower? Dalej brudny, ale patrzę za okno z nadzieją, że już niedługo się przewietrzymy – nie chcę iść na spining o ile nie będę zmuszona.
Plany na luty:
– pływanie: basen 2x w tyg ( 1x z trenerem, 1x sama) – technika
– bieganie: znacznie, ale stopniowo zwiększyć dystans do 10 km, biegać 2–3x tygodniowo
– rower – o ile pogoda pozwoli na dworze jeżeli nie to spining
– kontynuować zmiany w diecie – do 70% plant based
– –3 kg na koniec lutego !
– ćwiczenia siłowe, interwały, rozciągania – bez zmian
Tak to wygląda u Doroty. Nie zawsze można robić to co by się chciało i… często bardzo ciężko sobie to wbić do głowy i podjąć dobrą decyzję.
A co u Ani?
Wiedziałam, ze kiedyś pojawi się temat treningów… szkoda, że akurat teraz kiedy było na nie mało czasu. Chociaż pewnie każdy termin byłby nietrafiony ;) W sumie i tak trenuję dla siebie, ale może lepiej by wyglądał terminarzyk. A tak jest jak jest. Kiedyś każdego dnia było coś: rower, bieganie, aerobik … coś się działo. Teraz chyba więcej odpoczywam ;) Czasem zamieniam trening na rzecz uczestnictwa w evencie dla pozytywnych idei: marsz PIASKIEM W RAKA – spełnianie marzeń podopiecznych fundacji TRZEBA MARZYĆ.
Warto zachować w życiu równowagę. Ja ją trochę utraciłem i pognałem w kierunku wyników, co też nie każdemu musi się podobać. Zdaje sobie z tego sprawę. Także Aniu, nie tłumacz się. :P Gorzej by było jakbyś przegapiła tego rodzaju wyjazd!
Treningi jakie założyłam to: spinning, step & shape, basen i bieganie w miarę możliwości pogodowych.
Obiecałam sobie poniedziałkowe pedałowanie na spinningu i tego się trzymam – wypadł mi 1 trening przez wyjazd służbowy. Nie zraziło mnie nawet oddawanie krwi dzień przed. Byłam trochę osłabiona, miałam mniej mocy, ale trening odbyłam – i bardzo dobrze, bo ten tydzień przed wyjazdem wypadł bardzo słabo treningowo: przygotowania, pakowanie, do późna w pracy i tak wyszło, że czasu na bieganie już brakło.
Oj, z jakimkolwiek wysiłkiem po donacji ja bym uważał. Sam zrezygnowałem z oddawania krwi właśnie przez to, że zacząłem uprawiać sport. Po oddaniu krwi lepiej odczekać 1–2 dni, a w niektórych planach treningowych nie ma takiej opcji. ;)
W ogóle bieganie w styczniu potraktowałam po macoszemu (bałam się przeziębienia przed delegacją). W Polsce biegałam raptem raz!!! Aż wstyd. Zabrałam więc ze sobą buty biegowe do HK … udało się przebiec kawałek, pozostałe dni, to kilometry przerobione na targach i wieczornych spacerach (nie zawsze rejestrowane). Dalej było mi mało i miałam poczucie nic nie robienia. Jak tylko wpadłam do Dubaju – raptem na 2 dni, stwierdziłam, że nie po to wiozłam sprzęt żeby leżał. Po całym dniu zwiedzania wskoczyłam w strój biegowy i sio potruchtać chociaż 5 km wokół sztucznych stawów (powoli, bo w HK lekko podkręciłam nogę i musiałam ją oszczędzać i do tego było kiepsko z oświetleniem i tylko w kółko, bo biegałam sama i wolałam się nie wypuszczać za daleko, żeby wiedzieć którędy do domu ;)).
Cały ten wyjazd skopał moją systematyczność . W weekendy odpadły już 2 baseny, ale 2 się odbyły. Muszę zmusić się do biegania wg jakiegoś planu. Mam z tym mega problem. Treningi powinny odbywać się w ściśle określone dni (zazwyczaj) niezależnie od pogody. Jak tylko jednak założę jakiś plan dzieje się wszystko żeby mi go skopać! Tak było przed półmaratonem. Nie rozumiem też za bardzo tych truchtów, podbiegów, przebieżek. Ja już po 8–10 km wybiegania jestem dętka a oni każą mi przyspieszać. HOW???
Jak to “HOW?”. Poprzez trening. ;) Teraz jest dostępnych masa treningów do realizowania. Czy to będą te na platformie Garmin Connect czy skąd inąd, jest to jakaś dodatkowa mobilizacja. Można też rozpocząć współpracę z trenerem – to była moja mobilizacja dla wyrobienia m.in. systematyczności w treningach. Co do skopania planów… u Doroty też nie jest wszystko pięknie, więc… zwyczajnie u bardzo niewielu osób wszystko idzie w 100% zgodzie z oczekiwaniami. ZAWSZE będą płotki i przeszkody. Niech każdy sobie na początku to uświadomi – łatwiej będzie mu gdy zaczną się schody… których nikomu nie życzę. ;-)
0 komentarzy