Tak jak pisałem (yyy pisałem?) w niedzielę, po Biegu Westerplatte bryknąłem na siłownie, by prężyć spocone muskuły w blasku halogenów ;) Atlas (kajak) + TRX. Jednym słowem: fajowo. To był tak zwany dzień „odpoczynku” hyhy. Od poniedziałku trzeba się było brać za zakwasy. 12 kielonów, tfu, kilosów po chodnikach i trawnikach z HR<140 na rozbieganie nóżek. Szybko powiem, że we wtorek się leniłem z dziećmi, a w środę zrobiłem 8 km w tej samej formule, tj. tlenowo, HR<140. A teraz pora na małe porównanie tych treningów.
Poniedziałek: HRavg=134 bpm ; Vavg=6:36’/km
Środa: HRavg=134 bpm ; Vavg=6:21’/km
Różnica może i niewielka ale samopoczucie w środę było znacznie lepsze. W ogóle się nie zmęczyłem (nie tam żebym się zmęczył w pon., takim truchtem ;) ). Jednak mięcho dostaję trochę w kość przy 50 minutowym spięciu pośladów na zawodach i parę dni trwa nim zacznie działać tak jak powinno. A to było tylko 10 km!! Przy okazji, jeśli ktoś chce poczytać o tygodniu po maratonie (głównie po „dziewiczym” maratonie) to zapraszam do artykułu na stronie Magazynu Bieganie: http://www.magazynbieganie.pl/pierwszy-tydzien-po-maratonie-10-rad-dla-poczatkujacych-maratonczykow/
Dzisiaj przyszła pora na nieco bardziej urozmaicony trening. 2km rozgrzewki, trochę skipów, defilad, wieloskoków i innych zabaw na trawce MOSiRu, dosłownie parę przyspieszeń i wyruszyłem na 6-kilometrowy odcinek w miasto z planem Vavg=5:45’/km. Wyszło bardzo fajnie, bo mała część trasy była lekko cross’owa po lasku, a średnia wyszła dokładnie taka jaka wyjść miała. Na dobranoc 2 km schłodzenia i rozciąganko. Także trening udany no i nareszcie się trochę spociłem. Teraz czas na relax, czyli sprzątanko w mieszkanku :P
0 komentarzy