Gdzieś w pędzie za kolejnymi jednostkami treningowymi gubię powoli radość z uprawiania sportu. Czas to zmienić.
Zimę przebiegałem – muszę to przyznać. W głowie wciąż brzmi melodia fantastycznych zawodów triathlonowych w Gdyni. Gdy przypomnę sobie trening, który mnie do nich przygotowywał czuję zapach wielkiej pasji. To jest jedna z tych rzeczy, która przyciąga biegaczy do tri. Nagle zamiast biegania i ćwiczeń siłowych macie do dyspozycji mega zróżnicowany trening, kilka dyscyplin i w każdej z nich wiele zabaw do wyboru. ;-) Wracając do początku akapitu – zimę PRZEBIEGAŁEM. A podobno tak mocno nastawiałem się na tri w ciągu lata. ;)
Maraton nie wybacza błędów. Maraton niszczy. Maraton nie jest do końca zdrowy. Wiele słyszałem opinii o maratonie. To które najbardziej zapamiętałem brzmi: w maratonie najcięższym elementem jest okres przygotowawczy. Sam start w imprezie to już tylko finiszowanie. Cóż, ja jak zwykle podchodzę do siebie nader krytycznie. Częściowo jest to wina mojego braku wiedzy jak wyglądają przygotowania do maratonu oraz fakt, że jestem debiutantem i robię to po raz pierwszy. Nie wydaje mi się, żebym robił jakąś wielką robotę ale może prawda jest inna… Fakt faktem, że ten najcięższy element, czyli przygotowanie, zabija mnie powoli od strony psychicznej. Nie będę płakał i lamentował ale chciałem prawidłowo nastawić inne osoby, które będą debiutować. Wróg atakuje z najbardziej nieoczekiwanej strony. Jeśli od strony zdrowia fizycznego wszystko będzie ok, to atak nastąpi „zza linii frontu”. ;)
Moje wnioski są następujące. Sezon będzie długi. Kalendarz pęka w szwach i startów będzie bez liku. Maratońskie 3:30 nie ucieknie mi w kwietniu. Mam wiele nadziei w serduchu, że pierwszy start na dystansie 42,2 km nie będzie startem ostatnim. Zatem czas na zmniejszenie ilości treningów biegowych, by odzyskać równowagę życiową, a przy okazji… wpakować w tygodniowy plan jakiś rower na stałe, by okres startowo-wakacyjno-triathlonowy był frajdą tak jak to było w sierpniu…
… czego sobie i wam życzę. :o)
0 komentarzy