Scott Jurek pisze:
Jeśli jesteś sportowcem i miałeś szczęście, to tak samo jak ja doznałeś tego uczucia, wrażenia, że jesteś we właściwym miejscu, w „strefie”, że doświadczyłeś satori, tego nagłego olśnienia rodem z zen, które pojawia się w najmniej spodziewanym momencie, kiedy twoje ciało znajduje się na granicy swojej wytrzymałości. Rugbiści opowiadają, jak wówczas wszystko zwalnia, jak pozostali gracze poruszają się niemrawo niczym postaci w kreskówce, podczas gdy oni uwijają się między nimi z piłką pod pachą. Koszykarze mogliby przysiąc, że obręcz kosza, do którego celują, nie tylko wydaje się większa, ona jest większa. Biegacze wspominają o poczuciu jedności ze wszechświatem, jakby cała historia życia zawierała się w jednym jedynym krzaczku, rosnącym przy szlaku.
Kiedy i mnie zdarza się to poczuć, mam wrażenie lekkości, łatwości. Dzieje się to zwykle wtedy, gdy intensywność biegu, presja, by wygrać, a także ból, osiągają poziom, na którym stają się nie do wytrzymania. Wtedy coś się we mnie otwiera. Znajduję w sobie coś, co przerasta ból.
Komentarz:
0 komentarzy